Tydzień temu mój kolega został szczęśliwym ojcem bliźniaków i tak oto mam pomysł na dzisiejszy wpis :)
W Holandii jest kilka zwyczajów związanych z narodzinami dziecka, których w Polsce nie uświadczymy.
Po pierwsze przyozdabia się okna i drzwi domu/mieszkania kolorowymi serpentynami (najczęściej z napisem "hoera een meisje/jongen" (hurra dziewczynka/chłopiec)), balonami, czasem figurkami bocianów. Tak więc każdy od razu wie, że w danym domu urodziło się dziecko.
Po drugie rodzice wysyłają kartki z informacją o narodzinach maleństwa (najczęściej jest to wierszyk wyrażający radość rodziny, czasem zdjęcie). Zazwyczaj zawierają tam też informację o "krambezoek", czyli wizycie u rodziców i dziecka.
Po trzecie wspomniane "krambezoek" - właściwie wszyscy są zaproszeni do poznania małego człowieczka. Z tego co słyszałam od pierwszego dnia do domu zwalają się tabuny ludzi - bliższa i dalsza rodzina, znajomi, sąsiedzi i jakoś nie przejmują się, że świeżo upieczona mama jest zmęczona, obolała i marzy o odpoczynku w ciszy, przyzwyczajeniu się do nowej sytuacji, itp.
Po czwarte - "beschuit met muisjes" - czyli sucharki posmarowane masłem i posypane nasionkami anyżu w słodkiej polewie. Dla dziewczynek posypka jest biało-różowa, dla chłopców - biało-niebieska. Przynosi się je zazwyczaj do pracy po narodzinach dziecka lub serwuje odwiedzającym w domu. Ja jadłam dziś niebieskie, ponieważ kolega ma dwóch synów :)
żródło: buurtaal.de
witam, bardzo podoba mi sie ten zwyczaj! Zastosuje, gdy urodzą mi sie jakies wnuczeta. Bo ja juz w takim wieku. Ciekawe spostrzezenia u ciebie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń