Po obejrzeniu wieży w Pizie ruszyliśmy dalej - 30 km na północ leży małe spokojne miasteczko Lucca. Osada została założona ok. 180 r. p.n.e. Po różnych politycznych przejściach, w XI w. zyskała popularność i pięniądze dzięki handlowi jedwabiem. Przez ok. 500 lat była to niepodległa republika. Dopiero w 1847 zostało włączone do Toskanii, a następnie Republiki Włoskiej.
My przyjechaliśmy tam pociągiem. Ze stacji udaliśmy sie w stronę murów miejskich i tuż za nimi zaczyna się piękna stara zabudowa. Jak zwykle nie mogłam napatrzeć się na typowe okiennice :)
Wędrując przez miasteczko najpierw doszliśmy do katedry San Michele in Foro:
Po kilku minutach doszliśmy do najbardziej znanego placu w tej miejscowości - Piazza dell Anfiteatro.
W Lucce warto wejść w podwórka - wiele z nich jest nieco zaniedbanych, nadgryzionych przez "ząb czasu", ale pięknie przyozdobionych różnymi roślinami (i nie tylko).
Na końcu naszej wycieczki znalazł się plac S. Martino z katedrą pod tym samym wezwaniem. Tu trzeba przystanąć na chwilę i popodziwiać piękne rzeźby na budynku.
W Lucce znajduje się również dom Pucciniego. Co roku na przełomie lipca i sierpnia odbywa się tam festiwal operowy - zdecydowanie gratka dla miłośników muzyki poważnej.
Oprócz tego polecałabym wejść na wieżę (torre) Guinigi. Nam nie udało się, a patrząc na zdjęcia w internecie - warto.
Ogólnie miasteczko jest przepiękne i nie tak bardzo oblegane jak Piza. Na ulicach są turyści, ale na szczęście nie przybywają tłumnie. Zdecydowanie warto odwiedzić będąch w Toskanii.