sobota, 21 marca 2015

KUBA - Trinidad

Trynidad to urocze miasteczko w centralnej części Kuby. Główne ulice i zabytki doczekały się renowacji, ale nadal zachowują swój kolonialny klimat.
Najpierw odwiedziliśmy znaną pracownię znanego artysty - ale niestety, w mojej pamięci utkwiły jedynie staromodne bujane fotele i piękny old mobil. Dla mnie był to kolejny przystanek, aby wyciągnąć kasę od turystów na zbędne pamiątki. Dlatego zrobiłam kilka zdjęć i wyszłam na zewnątrz.



 Opuszczenie tego miejsca i przeczekanie na ulicy było najtrafniejszą decyzją tej wycieczki, gdyż na zewnątrz toczyło się zwykłe kubańskie życie...
Kilkadziesiąt metrów dalej wypatrzyłam sklep spożywczy. Na początku zerkałam nieśmiało z daleka, ale ośmieliła mnie zupełna obojętność tubylców - nie zwracali uwagi na turystkę wpatrzoną w szkielet kasy czy oglądającą niemal puste półki, przypominające polską rzeczywistość lat 80.tych. Widok naprawdę przygnębiający, chociaż z drugiej strony ludzie przywykli do tego i radzą sobie.





Jeszcze tego samego dnia zostaliśmy zaprowadzeni do pokazowego "supermarketu" w centrum Trynidadu - nadal dosyć spartańskie warunki, ale jajek było pod dostatkiem :)



Następnie nadszedł czas na małą przerwę i typowy dla tego regionu napój chanchanchara - robiony z rumu, miodu i soku cytrynowego:



Kolejnym nieoficjalnym punktem dnia był zakup cygar. Przewodniczka skontaktowała grupę z panem, który ponoć sprzedawał oryginalne produkty, ale zdecydowanie taniej niż w sklepach. Po raz kolejny odniosłam wrażenie, że to cwaniara, która solidnie dorabia do pensji prowadzając turystów do "sprawdzonych w 100%, najtańszych, oferujących najlepsze okazje prawie legalnych źródeł", samej czerpiąc z tego niezły zysk. Przewodnik potrafiący doradzić podopiecznym jakieś dobre miejsce na zakupy jest bardzo pomocny, ale pod warunkiem, że robi to na życzenie ludzi, ale prowadzanie do nielegalnych sprzedawców i nakręcanie turystów na "super okazje" uważam za nieetyczne.
Tak więc część grupy rzuciła się na lewe cygara, a ja znów odeszłam nieco poza główne szlaki.




Następnie wróciliśmy do celu naszej wycieczki - czyli zwiedzania :)
Weszliśmy na wieżę Muzeum Miejskiego, skąd rozciąga się uroczy widok na Trinidad.




 Głównym miejscem w Trinidadzie jest Plaza Mayor z barokową katedrą widoczną na powyższym zdjęciu.

Według mnie to miasto to prawdziwa perełka Kuby - brukowane uliczki, stara niska zabudowa (wprowadzono tam zakaz stawiania nowoczesnych budynków), ludzie siedzący przed domami, gdzie niegdzie stare amerykańskie auta. Cudowny klimat.

środa, 4 marca 2015

KUBA - Hawana cz. II

Drugi dzień w stolicy rozpoczęliśmy od zwiedzania cmentarza Kolumba - jednego z największych na świecie. Od pierwszego momentu rzucają się w oczy jasne zadbane nagrobki.







Najczęściej odwiedzanym grobem jest grób Amelii Goyre, która zmarła podczas porodu. Legenda głosi, że maleństwo zostało ułożone u jej stóp. Podczas pochówku kolejnej osoby w tym grobie, okazało się, że dziecko leży w jej ramionach. Kubańczycy często przybywają na cmentarz Kolumba i modlą się o potomstwo. Wokół grobu kobiety znajduje się mnóstwo dziękczynnych tabliczek.







Z cmentarza jedziemy do muzeum rewolucji.


Pierwotnie był to Pałac Prezydencki. Obecnie znajdują się tam różne pamiątki, głównie z lat 50.tych, okresu rewolucji. Na zewnątrz stoją różne militaria, m. in. łódź Granma, którą Fidel Castro przypłynął z Meksyku, czołg, rakietowy pocisk przeciwlotniczy, którym zestrzelono amerykański samolot U-2 w czasie kryzysu kubańskiego.




Wnętrze jest piękne, pełne przepychu.



Zwiedzanie kończy się w "Alei Kretynów". Tak Kubańczycy widzą amerykańskich przywódców:




A na zewnątrz... nikt nie zawraca sobie głowy historią i stosunkami z USA, dzieciaki beztrosko kopią piłkę :)




Nasza grupa wsiada do autobusu i udaje się na drugi brzeg zatoki, aby stamtąd popatrzeć na starą Hawanę. Fort Morro nie tylko zapewnia piękne widoki, ale przede wszystkim strzeże wejścia do zatoki hawańskiej.


 


Stołeczne widoki można podziwiać przy akompaniamencie sympatycznego kubańskiego bandu (jak się później okaże chyba połowa Kubańczyków dorabia sobie w ten sposób, grupy są nie tylko w kafejkach czy restauracjach, ale też w wielu innych miejscach).