Być w Norwegii i nie zobaczyć fiordów? Nie może być. Są tak niesamowite, że po prostu trzeba.
Dlatego naszym następnym punktem był rejs statkiem po Aurlandsfjord z Flam do Gudvangen. Aurlandsfjord jest częścią Sognefjord - najdłuższego fiordu w tym kraju (a drugiego na świecie).
Wybraliśmy najwcześniejszy kurs - o 9-ej, więc na szczęście nie było tłoku. Mogliśmy spokojnie patrzeć na otaczającą nas przyrodę. Kilka razy minęliśmy malutkie wioski, czy wręcz pojedyncze domy. Ludzie, którzy tam mieszkają mają cudowne widoki, ale jestem ciekawa, jak sobie radzą w zimę, kiedy jest mróz i dużo śniegu.
Oto co mogliśmy podziwiać:
Te kilka domków na tle ogromnej góry to Flam:
A tu już wspomniany samotny budynek na skałach:
Jeszcze tylko kolejna wioska - Undreal:
A potem już tylko natura...
Ja podczas tego rejsu (w lato) nie pogardziłam rękawiczkami i dwoma kapturami ;-) Temperatura nie była bardzo niska, ale wiał nieprzyjemny zimny wiatr. Kiedy przybyliśmy do Gudvangen byłam tak przemarznięta, że 15 minut, które mieliśmy do odjazdu autobusu, spędziłam w restauracji pijąc kawę. I cieszyłam się, że wybraliśmy opcję powrotu drogą lądową, a nie znów statkiem. W ciągu kilkudziesięciu minut dotarliśmy z powrotem do Flam.
Już rano zachwyciły mnie 4 domki stojące nad brzegiem fiordu - widok jak z pocztówki, więc musialam je obfotografować :)
W miejscowości tej można również zwiedzić muzeum kolejnictwa, gdzie oprócz historii Flamsbany, zobaczymy także takie dziwadła:
Po lunchu rozejrzeliśmy, co tu jeszcze można zrobić. Pan Sigurd, u którego wynajęliśmy pokój poradził wybrać się w okolice wodospadu. Czemu nie? Najpierw przejście mostem nad niesamowicie rwącą rzeką, a potem pół godzinki marszu i byliśmy na górze, skąd rozpościerał się przepiękny widok na Flam i fiord.
Wieczorem ostatnie spojrzenie na Flam i okolicę i nadeszła pora, aby ruszyć dalej...