sobota, 14 lutego 2015

KUBA - wstęp

Prawie 2 lata temu zrealizowałam swoje wielkie podróżnicze marzenie - wybrałam się na Kubę. Ponieważ jest to egzotyczny kraj, zupełnie inny niż europejskie, wybrałam wycieczkę zorganizowaną przez biuro podróży.


Zanim zacznę moją opowieść, opiszę w kilku słowach konsulat kubański w Rotterdamie. Znajduje się on w biurowcu centrum miasta, tuż obok dworca głównego. Wydawałoby się, że będzie to po prostu biuro, ze wspólczesnym wyposażeniem. Jednak po wejściu ma się wrażenia podróży w czasie do lat 80.-tych - stare meble, wyblakłe plakaty... W holu konsulatu przyjmuje nas miły pan, znający ledwie kilka słów po angielsku, zabiera nasz paszport do innego pomieszczenia. W pełnym napięcia oczekiwaniu, kiedy konsul podejmuje decyzję, czy wyglądamy odpowiednio dobrze, aby otrzymać wizę, możemy oglądać filmy promujące Kubę na... kasetach video wyświetlanych na wielkim telewizorze starego typu. Po kilkunastu minutach otrzymujemy upragniony dokument, foldery z pięknym zdjęciami reklamującymi ten kraj oraz uścisk dłoni urzędnika.

Z wizą w dłoni ruszam przez Paryż do Hawany. 
Już sama kontrola na lotnisku to ciekawe przeżycie - celnicy dokładnie sprawdzają, czy wśród turystów nie czai się jakiś tajny agent, mogący zaszkodzić ich wspaniałemu krajowi. Najpierw jest sprawdzanie paszportu. Celnik czujnym okiem porównuje naszą facjatę z tą na zdjęciu, sprawdza wizę. Tu dodam, że ten dokument ma 2 części - pierwsza jest zabierana przy wjeździe, druga - przy wyjeździe. Nasza przewodniczka kilka razy przypominała, żeby dobrze pilnować tego papierka, bo zgubienie go równa się poważnym problemom (już w czasie urlopu wywnioskowałam, że odpowiedni banknot szybko pomógłby go rozwiązać ;-)). Na koniec fotka - w razie gdyby ktoś wpadł na pomysł nielegalnej imigracji, władza ma naszą teczkę ze wszystkimi informacjami.. Wszystko w pełnej powadze. Po kilku minutach po pozytywnej weryfikacji możemy opuścić strefę graniczną i... witamy na Kubie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz