Tegoroczne wakacje spędziłam w Szwecji i Norwegii. W kilku najbliższych postach przedstawię najciekawsze - według mnie - miejsca, które udało mi się odwiedzić.
Zdecydowanie numerem 1 jest norweska Trolltunga - skała położona 700m nad jeziorem Ringedalsvatnet, z zapierającym dech w piersiach widokiem. Trolltunga oznacza "język trola".
Nasza wycieczka rozpoczęła się w miejscowości Odda - stamtąd odjeżdża autobus, który dowozi turystów do szlaku, obok nieczynnej kolejki. Wspinaczka po torach jest zabroniona, ale wiele osób to robi. My - jako osoby przestrzegające przepisów - wybraliśmy oficjalny szlak tuż obok ;-)
Na wielu forach, czy stronach można przeczytać, że pierwsza godzina jest najtrudniejsza, ponieważ początek jest najbardziej stromy. Ale nie myślcie, że dalsza wspinaczka będzie łatwa :) Cała trasa jest oceniana na 8-10 godzin wędrówki dla osób o dobrej kondycji. Nam zajęło to 11 godzin i byłam wyczerpana, właściwie dla mnie najgorsza była ostatnia godzina. Jednak było warto pomęczyć się, iść przez śnieg i błoto (w czerwcu!). Już po drodze można podziwiać piękne widoki i cieszyć się naturą. Co jakiś czas można spotkać innych turystów, ale tłumów nie ma.
Ok. 2 km przed osiągnięciem celu miałam moment zwątpienia, kiedy zobaczyłam niemal pionową ośnieżoną ścianę (ok. 2-3m wysoką), po której trzeba było się wspiąć, aby iść dalej. Na szczęście udało się. Problem pojawił się w drodze powrotnej - jak zejść nie mając żadnego punktu zaczepienia? Wpadłam na genialny pomysł, aby zjechać na zadku :)
W końcu po ok, 5h wędrówki dotarliśmy i na miejsce i razem z moim mężczyzną krzyknęliśmy "WOW". Widok był wspaniały. Chwilę odpoczęliśmy i czas na zdjęcia:
Trochę się bałam, ale stwierdziłam, że żyje się raz i usiadłam na krawędzi Trolltungi :) Pod nami tylko przepaść...
Wydawałoby się, że na taką wspinaczkę ludzie decydują się świadomie, przygotowują się - w końcu idzie się na cały dzień w góry, gdzie leży śnieg, więc trzeba pamiętać o odpowiednim ubraniu i prowiancie. W internecie można znaleźć mnóstwo informacji. A jednak - wracając spotkaliśmy chińskiego turystę w t-shircie i adidasach. Biedak widząc, że mój chłopak ma wodę, zapytał, czy może się napić. Szczęka mi opadła. Nie miał nic, nie był przygotowany. Daliśmy mu jedną plastikową butelkę i powiedzieliśmy, żeby napełniał w strumykach - to jedyna metoda na coś do picia.
Cieszę się, że mimo iż nie należę do osób o świetnej kondycji, udało mi się pokonać tę trasę. Dla tych widoków było warto i mam jedno z najlepszych wspomnień.
Dla pięknych widoków zawsze warto! :)
OdpowiedzUsuńWiele Polaków emigruje i nawet się osiada w Norwegii. Kupują mieszkania, domy nawet na kredyt. Moja siostra tak zrobiła jakiś czas temu. Dzięki pomocy doradców https://pl.motty.no/ udało jej się znaleźć korzystny kredyt i ostatecznie kupiła tam mieszkanie :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń